Menu
2017-06-14

Mohcio, well done, we are proud of you, wangu rafiki

Każdy z nas, jeśli coś robi, w coś się angażuje - oczekuje efektu, informacji zwrotnej, odpowiedzi.

Ile razy w swoim życiu mogliście powiedzieć, że "coś przerosło wasze oczekiwania"? Ja do tej pory niezbyt często...

Ale od pewnego czasu, regularnie przychodzi do mnie refleksja, że pomagając moim przyjaciołom w Kenii, więcej dostaję od nich, niż im daję. Bo w jakiej walucie można wycenić szczerą, spontaniczną radość, wdzięczność, empatię, troskę, wzajemność, szacunek czy zaufanie?

Dzisiejszy dzień był jednym z tych, które dodają mi skrzydeł. Po raz kolejny zadziało się w Mwabungo coś, co przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

Jak wiecie, ja chcę nie tylko nakarmić, wyleczyć czy odziać dzieciaki z wioski, ja chcę także dawać im radość i nadzieję, chcę nauczyć ich marzyć, o czymś innym niż garść fasoli. I chcę pomagać spełniać te marzenia.

Miałam pomysł na niespodziankę z okazji dnia dziecka, ale długo nie udawało mi się nikogo przekonać do wsparcia tej akcji, aż nagle zupełnie nieoczekiwanie znaleźli się ludzie, dzięki którym już dziś w wiosce zapanowała wielka, niepohamowana, spontaniczna radość. Nasz przyjaciel wywiązał się wzorowo ze swojego zadania - wydał najlepiej jak można było, przesłane mu wczoraj 5000 KES (200 zł), kupił sześć piłek i dwie duże paczki lizaków. Jestem z niego szczególnie dumna, bo udało mu się okiełznać pełną entuzjazmu, podekscytowaną gromadę (a nie jest to łatwe) i zrobić dla nas wzruszający fotoreportaż, fragment którego przedstawiam Wam poniżej. Panie redaktorze Marku Miśko i pani Wioletto (mamo Wojtka) dla Was szczególnie gorące ASANTE SANA.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy