Menu
2019-10-08

Njumba w języku suahili znaczy DOM

Ostatnio pisałam o kenijskiej szkole i choć mam totalne poczucie niewyczerpania tematu, choć mogłabym napisać kilka kolejnych tekstów o edukacji, o nauczycielach, systemie, warunkach i zasadach jakie w szkołach obowiązują, mogłabym opowiedzieć Wam niejedną ciekawą historię ze szkołą w tle… dziś jednak napiszę o DOMU.

Njumba w języku suahili znaczy dom. Njumba, to często niespełnione marzenie wielu kenijskich rodzin, njumba to często utracone marzenie …

Kiedy przejdziemy się po wiosce, z łatwością dostrzeżemy wiele różnych form zabudowy. Począwszy od urokliwych glinianych domków krytych liśćmi palmowymi, poprzez domy budowane z kamienia i gliny, domy z ręcznie wycinanych bloczków ze skały koralowej, wreszcie murowane z użyciem cementowej zaprawy, kolorowo przyozdobione domy z dachem „forever”, czyli z blachy. Zauważymy również, że wiele budynków jest zamieszkałych pomimo, że do końca budowy jeszcze bardzo daleko, nie wspominając o „kikutach” nigdy nie dokończonych inwestycji. Rodziny w naszej wiosce i okolicy są najczęściej wielodzietne i wielopokoleniowe (i proszę uwierzcie mi, nie jest to dobry moment i dobre miejsce, aby oceniać, czy piętnować dzietność ubogich Afrykańczyków - bowiem oceniając ludzkie postawy i wybory, zawsze powinniśmy pamiętać o warunkach i okolicznościach w jakich są dokonywane), jednak młodzi, jak wszędzie, próbują uwić samodzielne gniazdo. To oni najczęściej mieszkają w domach z gliny, patyków i liści palmowych, nierzadko bezpośrednio na ziemi, bez prądu, daleko od wody. Zawsze rozczula mnie schludnie zaścielone posłanie z rozsypanymi płatkami kwiatów, czy szafka zrobiona z kartonu w tych najuboższych chatkach z dziurami w ścianie i przeciekającym dachem. Dlaczego napisałam, że dom jest często utraconym marzeniem? Po pierwsze dlatego, że wiele z tych lichych chałupinek przegrywa z ulewami w porze deszczowej, inne zaś, nawet te solidne z kamienia i blachy, nierzadko przegrywają z kenijską administracją i prawem, a właściwie jego brakiem. Wielu mieszkańcom Kenii zagrażają przymusowe wysiedlenia, które nie tylko skazują ludzi na bezdomność, ale ponadto odbywają się w brutalny sposób i prowadzą do utraty i tak skromnego majątku. W ubiegłym roku wzdłuż drogi krajowej przebiegającej przez środek naszej wioski wysiedlono kilkadziesiąt rodzin. Projekt budowy drogi był realizowany przez Kenijski Urząd Budowy Dróg (Kenyan Urban Roads Authority) jednak mieszkańcy mieli ograniczony kontakt z urzędem, nikt nie zainicjował odpowiednich konsultacji, by określić jakie są alternatywy dla wysiedlenia lub gdzie rodziny mogłyby zostać przeniesione. Grupy uzbrojonych w młotki, pałki i maczety mężczyzn niszczyły domy, stragany, uprawy. Solidniejsza infrastruktura była wyburzana buldożerami. Podczas akcji policjanci obecni na miejscu używali gazu łzawiącego, pałek i siły. Wielu mieszkańców nadal żyje w strachu, że w każdej chwili mogą zostać bez dachu nad głową. Ci prości ludzie nie rozumieją podejmowanych działań, nie potrafią się obronić, ani upomnieć o zadośćuczynienie, a duży respekt przed urzędnikami i policją a także pokora sprawiają, że jedynym komentarzem z ich ust jest: „Madzia, that is life…”.

Tak - to jest łamanie praw człowieka… tak - to jest odbieranie godności. I o ile proceder ten dotyka dużych społeczności np. slumsów w Kiberze, mówi o tym głośno cały świat, przedstawiane są raporty, organizowane są konwoje, lecz kiedy coś takiego dzieje się w cieniu innych napędzających oglądalność wydarzeń, milczymy…

Wiele miesięcy po poszerzaniu drogi, ludzie wciąż mieszkają w prowizorycznych konstrukcjach, a ich już i tak bardzo ciężkie warunki życia, jeszcze się pogorszyły. Niektórzy stracili źródło utrzymania, a dzieci nie mogą chodzić do szkoły. Odmawia się im także zadośćuczynienia i pomocy, do których zgodnie z prawem powinni mieć dostęp…

Zburzone ogrodzenie i zniszczona w wyniku tych działań brama miejscowej szkoły zostały zrekonstruowane przez lokalną społeczność, bo to wizytówka, bo edukacja jest ważna.

Więc zanim ocenisz i wydasz werdykt na temat Afrykańczyków, siedząc w samolocie podczas powrotu z komfortowych wakacji, lub popijając drinki ze znajomymi przy suto zastawionym stole, pomyśl, poczytaj, wejdź na chwilę w ich skórę… nie w buty, bo tych czasami nie mają.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy