Pod jednym dachem z kenijską rodziną
Dawno temu w naszym kenijskim domu pojawili się ludzie, którzy przypadkiem usłyszeli o nas na plaży i postanowili sprawdzić, czy prawdą jest, że jacyś szaleńcy mieszkają w środku buszu, w domu razem z Kenijczykami, ogrodzeni tylko siatką, która ma właściwie stanowić podporę dla bugenwilli. Przyjechali i wydali werdykt..., niezbyt przychylny, trochę rasistowski, trochę pogardliwy także dla naszych wyborów. Szczęśliwie my dalej siedzimy przy jednym stole z naszymi kenijskimi przyjaciółmi, dalej jemy z przysłowiowej jednej miski i na szczęście, odwiedzają nas już tylko sami wspaniali ludzie. Uczymy się od siebie wzajemnie: kultury, języka, obyczajów. Poznajemy swoje mocne i słabe strony, robimy wszystko wspólnie, budując relacje na szacunku, zaufaniu i połączeniu różnych doświadczeń.
Im lepiej się poznajemy, tym fajniejsze projekty rodzą się w trakcie wieczornych rozmów przy studni. Ja zachwycam się ich chapati, a oni moimi naleśnikami, oni uczą mnie jak rozpoznać najlepsze owoce, jak otwierać kokosa, jak gotować na ogniu, ja pokazuję im jak przechowywać żywność i jak ją przetworzyć, opowiadam im o świecie, a oni mi swoje barwne, wzruszające historie...
OPISY DO PONIŻSZYCH ZDJĘĆ:
- W domu, p. Andrzej, Mesa i koleżanka Mesy
 - To jest kashnat, czyli drzewo orzechów nerkowca, stojący koło bramy wjazdowej na posesję
 - W domu p. Andrzej i Mesa
 - Przed wejściem kuchennych, p. Renata, p. Andrzej oraz Mesa. Mesa szkoli p. Andrzeja jak wałkować Chapati ;), a jego żona się z niego śmieje ;) ;) ;)
 - Przed wejściem do wieży wodnej, Mesa jako wicemistrzyni w smażeniu Chapati (mistrzynią jest Mwanasha, czyli mama Małej Madzi
 - W Parku Hallera w Mombasie, p. Andrzej i Mesa
 - Mała Madzia na werandzie
 - Mała Madzia z tatą w domu
 - Przed wejściem frontowym, doskonale widać jak nasze sławne mango rośnie w siłę :)
 - Przed wejściem frontowym, codziennie odwiedza nas cała gromada dzieci z okolicy
 - Na tyle domu Papa-Di na początku 2019 roku (sic!) posadził bananowca, który już zaczął owocować
 - Na tyle domu Papa-Di posadził mnóstwo kwiatów
 - Widok od strony bramy wjazdowej, doskonale widać polską flagę oraz adres: MANGO TREE HOUSE 1 MIBIBONI
 - Brama wjazdowa, logo naszej Fundacji wymalował Hamadi - tata Mesy
 - Przed wejściem frontowym , codziennie odwiedza nas cała gromada dzieci z okolicy
 - Przed wejściem frontowym, Mesa testuje nową fryzurę, niestety cieszyła się nią tylko kilka godzin, bo następnego dnia był poniedziałek i musiała zapleść ścisłe warkoczyki, czyli takie przy samej skórze
 - Droga prowadząca na plażę Galu Beach - 3 km od naszego domu w Mibiboni
 - Koleżanka Mesy stoi w drzwiach kuchennych. Na zewnątrz widać, zabezpieczoną metalowym włazem, "kisimę", czyli studnię (głęboką na 67 stóp, czyli ok. 20 metrów)
 - Kuchenka gazowa (czyli w j. suahili "jiko"), Mwanasha bardzo szybko opanowała jak należy się nią dobrze posługiwać
 - Przed wejściem frontowym, na drugim planie widać bramę wjazdową oraz kashnata, czyli drzewo orzechów nerkowca.
 
Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

























