Menu
2019-03-02

Nasz pierwszy system solarny

Prawie 20 lat temu świat wkroczył w XXI wiek, jako ludzkość, w stosunku do zeszłych stuleci, zrobiliśmy ogromny postęp techniczny i cywilizacyjny. Dzisiaj bez problemu podróżujemy w kosmos, szukamy źródeł wody na Marsie, a także rozbijamy atomy aby pozyskać energię elektryczną. Coraz lepiej znamy i rozumiemy otaczający nas świat i doskonale potrafimy wykorzystywać swoją wiedzę dla dobra ludzkości. Jednak z dobrodziejstw rozwoju cywilizacji korzysta głównie północna część naszego globu.

W Kenii (która nie jest najbiedniejszym krajem Afryki) duża część jej mieszkańców nadal żyje w buszu i nie ma możliwości korzystania z sieci energetycznej. Według Wikipedii, tylko ok. 36% mieszkańców Kenii posiada dostęp do energii elektrycznej, która jest tam wytwarzana przez elektrownie geotermalne i spalające drewno.

W naszym przysiółku Mibiboni na szczęście znajduje się podstacja elektryczna od której odchodzi kilka linii energetycznych. Daje to przynajmniej techniczną możliwość podłączenia domu do elektryczności. Niestety, duża część mieszkańców Mibiboni i okolic – naszych sąsiadów – mieszka głęboko w buszu. Ale czy bliskość podstacji elektryczne wystarczy? Otóż nie, Kenijczycy nie mają środków na doprowadzenie prądu do domu oraz na opłacanie rachunków – prąd w Kenii jest stosunkowo drogi. Kolejnym problemem jest jakość i funkcjonalność „instalacji” elektrycznych zakładanych w kenijskich domach (zdjęcia poniżej), a także awaryjność całego systemu Kenyan Power Line Company – braki w dostawach prądu są bardzo częste i niekiedy długotrwałe.

Rodzina Riziki i Omara mieszka w buszu, ich życie od zawsze, konsekwentnie i nieubłaganie, reguluje naturalny rytm dnia i nocy związany ze wschodami i zachodami słońca. Dzień zaczynają bardzo wcześnie rano, ok. godz. 5, a kończą krótko po zachodzie słońca, ok. godz. 19. Wraz z zapadnięciem ciemności, Riziki rozpalała ogień w tradycyjny kenijski sposób – pomiędzy trzema dużymi kamieniami przy pomocy suchych liści palmowych i drobnych gałązek. Najpierw przygotowuje wieczorny posiłek (czasami jest to tylko herbata), a na dopalającym się żarze grzeje wodę, aby umyć dzieci. Ogień stanowi także jedyne źródło światła poza księżycem i gwiazdami. To w jego blasku spożywają kolację, myją się i wykonują ostatnie tego dnia czynności. Wewnątrz domu przestrzeń oświetlają dwiema prostymi lampkami olejowymi, które można kupić na każdym kenijskim bazarze. Lampki te wykonywane są przez miejscowych rzemieślników ze zużytych puszek i kawałka sznurka. Ostatni zamieszczony poniżej film przedstawia sposób wytwarzania lampek olejowych, którymi do dzisiaj posługują się Kenijczycy.

Marzy nam się, aby nasi kenijscy przyjaciele rozwijali się, aby warunki ich życia stawały się coraz lepsze, dlatego postanowiliśmy nie być obojętni. Po rozpoznaniu sytuacji, spotkaniu z fundim (majster) Nuru zdecydowaliśmy, że ta rodzina otrzyma od nas jako pierwsza oświetlenie solarne. Całość składa się z panelu solarnego, akumulatora, czterech żarówek o mocy 5 W oraz zestawu końcówek do ładowania telefonów komórkowych. Dwie żarówki zostały umieszczone na zewnątrz domu, zaś dwie kolejne wewnątrz – każda z nich może być oddzielnie włączana i wyłączana.

Mamy nadzieję, że nie jest to ostatni tego typu zestaw jaki będziemy mogliśmy podarować mieszkańcom Mibiboni. Jak mawiają „najtrudniejszy pierwszy krok”, dlatego byłem bardzo ciekawy jak system sprawdzi się w praktyce. Jeszcze za dnia poszedłem obejrzeć wykonaną pracę. Rodzina, pomimo zamieszania jakie panowało tego dnia w ich domu, zdawała się nie mieć świadomości zmian, które właśnie nastąpiły w ich codziennym życiu. Ponownie poszedłem do nich tuż po zmroku, już z daleka słyszałem radosne odgłosy i śmiech dzieci. Zanim dotarłem na miejsce byłem pewien, że decyzja o założeniu oświetlenia była trafna. Gdy wchodziłem na „skąpane” w świetle podwórko (świeciły się wszystkie żarówki), spostrzegłem, jak dzieci biegają wykrzykując ze szczęścia.

Pomimo wielu obaw, co do wydajności zainstalowanego systemu solarnego, okazało się, że spełnia on oczekiwania. Żarówki, choć o mocy tylko 5 Watt, dają dużo światła. Atutem jest również możliwość ładowania telefonów komórkowych i innych małych urządzeń zasilanych akumulatorkami. Warto wiedzieć, że ładowanie telefonów w Kenii jest płatne i odbywa się specjalnych punktach. Koszt naładowania telefonu wynosi od 20 do 30 kes (w zależności od typu), co stanowi ok. 1/5 – 1/3 kosztu posiłku.

Na koniec muszę koniecznie wspomnieć o "Szalonej Szesnastce" (zainteresowani będą wiedzieli o kogo chodzi :)), która w dużej mierze przyczyniła się do realizacji tego szybkiego projektu pomocy bezpośredniej – bardzo serdecznie dziękuję i zgodnie z obietnicą dedykuję Wam tego posta.

Film nr 1 Film nr 2
Film nr 3 Film nr 4
Film nr 5 Film nr 6
Film nr 7

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy