Menu

2017.02.24 - bardzo bogaty w wydarzenia dzień (przedszkole, bazar, poczta w Ukundzie, wizyta w Bidze oraz na Black Bazar)

Dzień ten obfitował w różnego rodzaju wydarzenia. Zaczęliśmy od wyjazdu do Ukundy, gdzie planowaliśmy odwiedzić tamtejszą pocztę (80 400 UKUNDA, KENYA), aby dowiedzieć się jaki jest los wysłanych przez nas, kilka miesięcy temu, "zaaresztowanych" i obłożonych wysokim haraczem paczek.

Wcześniej jednak, całkiem przypadkowo, trafiliśmy do przedszkola przy najstarszej w Ukundzie szkole podstawowej - Mwakigwena Primary School. Przedszkole prowadzone jest przez nauczycielkę Annę - pełną energii, poświęcenia i bardzo zaangażowaną w swoją pracę nauczycielkę. Tak na marginesie dodam, że Anna przygarnęła dwoje dzieci z tamtejszej szkoły, które zostały sierotami, gdyż ich rodzice zmarli. Anna posiada dwoje swoich własnych dzieci, czyli razem z tymi przygarniętymi ma teraz pod opieką aż czwórkę. Jej pensja nauczyciela ledwie starcza na wyżywienie 3-4 osób dlatego Anna próbuje innymi sposobami zarobić żeby wszystkich wyżywić.

Po opuszczeniu terenu szkoły, idąc na pocztę, przeszliśmy się po miejscowym bazarze, który zaskakiwał nas co krok. Różnorodność asortymentu towarów i usług była tak duża i egzotyczna, że nie mogliśmy opanować się żeby nie oglądać wszystkiego i dopytywać z zaciekawieniem, fotografować i filmować co bardziej zaskakujących rzeczy i sytuacji.

Aż dotarliśmy na pocztę i pełni nadziei weszliśmy do środka. Na poczcie spędziliśmy jakieś półtorej godziny, rozmawialiśmy z coraz to wyższym urzędnikiem, aż wyszła do nas sama kierowniczka Ruth. Za wszelką cenę próbowaliśmy dowiedzieć się na jakiej podstawie nałożono na nasze paczki bardzo wysoką opłatę (patrz zdjęcia poniżej). Kwota 175 szylingów kenijskich (ok. 6-7 złotych polskich) jest opłatą pocztową, którą trzeba uiścić za odebranie paczki. Kwoty 4875 kes (ok. 180 pln) oraz 4000 kes (ok. 150 pln) nie miały żadnego uzasadnienia w przepisach. Próbowano nam wmówić, że są to opłaty celne, ale my byliśmy przygotowani do tej rozmowy i udowodniliśmy im, że to nie jest prawda - w takiej sytuacji kierowniczka poczty próbowała zasłonić się urzędnikami z Mombasy. Miesiąc później, gdy w obliczu zbliżającej się pory deszczowej i widma głodu w "naszej" wiosce, złamaliśmy się i postanowiliśmy zapłacić ten haracz, nagle okazało się, że Ruth podniosła "opłatę celną" do 8000 kes (blisko 300 pln) za paczkę!!! - zgroza!!! Tak się zakończyły nasze przygody z wysyłaniem paczek do Kenii.

Popołudniu wybraliśmy się do wioski Biga żeby odwiedzić rodzinę Soshy. Rozdaliśmy mnóstwo różnych prezentów wśród miejscowych dzieci i dorosłych. Dzieci dostały m.in. piłkę do gry, przybory szkolne, słodycze, a dorośli kremy NIVEA, mydła oraz trochę żywności.

Na koniec dnia otrzymaliśmy jeszcze zdjęcia śpiących dzieci (Little Madzia i Hamisi) na dowód, że nasz przyjaciel opanował obsługę smarfona, którego ostatnio mu podarowaliśmy. Byliśmy z niego dumni, bo to oznaczało, że będziemy mieć z nim kontakt, jak wrócimy do kraju.

APEL
Jesteśmy w stałym kontakcie z przedszkolanką Anną i staramy się jej również trochę pomagać. Annę będzie można zobaczyć na kilku naszych filmach na kanale Youtube. Jeśli ktoś z Was chciałby też pomóc to zapraszam do wpłaty dowolnej kwoty na naszą zrzutkę:

Partnerzy