Menu
2021-06-03

Trudne powroty Roberta z Kenii...

O trudnych powrotach z Afryki wspominałam Wam już nie raz. Tym razem Roberta powrót do domu trwał niemal tydzień, był pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji, pełen emocji..., tych dobrych i tych złych.

Ale wracając do początku... Robert wyleciał do Kenii pod koniec kwietnia, podróżował znaną nam dobrze trasą – przez Paryż i Etiopię – na pokładzie znanych nam dobrze linii lotniczych – Ethiopian Airlines. Dotarł szczęśliwie i zgodnie z planem na miejsce, gdzie przez ponad trzy tygodnie zrealizował wszystkie założone cele, dopilnował nowych projektów (o tym w oddzielnym poście), po czym wyruszył w drogę powrotną z walizką, w której jak zwykle było tylko kilka mango, kilka dzikich, zielonych pomarańczy i butelka Safari whisky :).

Przed podróżą na lotnisko sprawdziliśmy warunki wylotu z Kenii, przelotu tranzytem przez lotniska w Afryce i Europie, a także warunki wjazdu do Polski... Na lotnisku jednak odmówiono Robertowi wydania dokumentów podróży, z powodu braku testu PCR, nie pomogły rozmowy i pokazywanie palcem zapisów w wytycznych – chcesz wylecieć z Kenii test musisz mieć!... Robert – niespotykanie spokojny człowiek, wierzący w przeznaczenie – z pokorą zareagował na upór urzędników, tym bardziej, że pomogli mu przebukować bilet i wskazali laboratorium, gdzie wykona test. Test wykonany, hotel na jedną noc w Mombasie załatwiony – Robert urodzony optymista – widzi szklankę do połowy pełną i nawet cieszy się, że może powłóczyć się po Mombasie. Rano wymeldowuje się z hotelu, jedzie do szpitala po wynik testu – w laboratorium mówią, że wszystko jest ok i życzą szerokiej drogi...

Jakież jest jego zdziwienie, gdy urzędnik na lotnisku informuje, że w systemie TT (Trusted Trevel) JEST PAN COVID POZYTYWNY !!! I tu zaczynają się schody..., totalny chaos organizacyjny, informacyjny..., przewożenie wezwaną na lotnisko karetką od szpitala do szpitala, wystawianie nakazu kwarantanny i cofanie go, mówienie na ucho przez kolejne osoby – urzędników, lekarzy, kierowców karetek – że pomogą..., wiadomo, że za kasę. W końcu Robert staje się kukułczym jajkiem, z którym nie wiadomo co zrobić..., historia ta jest o wiele bardziej bogata w szczegóły i zaskakująca, nie chce jednak, aby post był zbyt długi. Powiem tyle – jeśli już ktoś wpisze Cię w systemie TT, że jesteś POSITIVE, to wprowadzenie innego wyniku na poziomie szeregowego laboratorium jest NIEMOŻLIWE przez kolejne dziesięć dni. A dla tych, którzy nie wiedzą w minioną sobotę odbył się ślub jedynej córki Zuzanny, więc perspektywa kiblowania w Kenii dla jedynego ;) ojca, była bardzo bolesna. Gdyby nie dobra wola i stawanie na głowie naszych kenijskich przyjaciół, Robert byłby prawdopodobnie nadal w Kenii. A tak: kolejny test, wynik wysłany do Nairobi, do „Big Doctor’a”, wprowadzenie do systemu na poziomie centralnym (bo przed upływem 10 dni), choć jeszcze nawet pół godziny przed wejściem na pokład samolotu – urzędnicy podawali pogłębionej kontroli dokumenty i stan zdrowia Roberta.

UDAŁO SIĘ, przychodzi jednak do mnie taka refleksja: co mogą niewykształceni Kenijczycy, z kilkoma szylingami w kieszeni, jeśli obywatel Unii Europejskiej, o wysokim poczuciu własnej wartości, z pieniędzmi w kieszeni i na koncie, ze świadomością swoich praw, odbija się przez prawie tydzień od zamykanych przed nim drzwi i bije głową w ścianę?

Szczególne pozdrowienia dla jednej z urzędniczek pracujących na lotnisku w Mombasie, która do dziś śni się Robertowi po nocach i do końca dokładała wszelkich starań, aby został w Kenii na dłużej... A tak na serio, to nadal spotykamy więcej pozytywnych ludzi niż czarnych charakterów. I do Kenii wracamy ....

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy