Menu
2020-08-15

Nasza Rodzina stale się powiększa

Mija dziesiąty dzień naszej obecności w Mibiboni. Wciąż przybywa lokatorów w naszym polsko-kenijskim domu. Jest nas już dziesięcioro, plus cały zwierzyniec: trzy kozy, świeżo urodzony koziołek, kilka kur, kogut, perliczka, nasz biszkoptowy kundel Lucky i waleczny mały kotek.

Ów kotek przybłąkał się kilka dni temu, a że Kenijczycy są bardzo przesądni, kotek zaś jest czarny, początkowo wydawało się mało prawdopodobne, że zostanie z nami na dłużej... Jednak determinacja koteczka, w połączeniu z moją determinacją, aby wytłumaczyć naszym przyjaciołom, że czarny kotek nie musi oznaczać nieszczęścia poskutkowały tym, że jednak mamy nowego członka naszej dużej rodziny...

Każdy nasz kenijski posiłek, poza tym, że zasadniczo różni się od standardowego menu, to wyzwanie. Kury tylko patrzą, aby wskoczyć na stół i porwać mandazi, kotek nie odpuszcza i zaczepia każdego z domowników, Lucky nie spuszcza z nas oczu, a małe dzieci pałaszują składane kanapki z jajkiem, popijając suto osłodzoną herbatę z mlekiem.

Gdzie się nie spojrzy, wszędzie deficyt, wszyscy głodni, brakuje mydła, jedzenia, pieniędzy na lekarstwa. Robert skwitował to jednym zadaniem: „wszędzie głód i cierpienie”.

I proszę mi wierzyć, widziałam w Kenii wiele, ale tak trudnej sytuacji w ciągu tych pięciu lat nie było. Kupno materacy zmieniliśmy na kupno podstawowej żywności. Opłaty za szkołę, która nie działa, zmieniliśmy na opłaty za lekarza i lekarstwa... Staramy się dawać pracę komu tylko można i patrzymy szeroko otwartymi oczami na ich pogodę ducha, pokorę i mimo wszystko radość życia: „we are happy, we are still alive...”. I myślę sobie, że to właśnie ta ich radość, pogoda ducha i słynne „hakuna matata” stwarzają fasadę i pozory, że radzą sobie całkiem dobrze.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy