Menu
2018-02-28

Fundi, a very important person

Słowo Fundi wywodzi się z afrykańskiej rodziny języków bantu i oznacza osobę uczoną, zwykle używane jako mistrz, majster, ekspert lub geniusz. Jeśli w Kenii mówi się o kimś „Fundi”, niesie to ze sobą szacunek i uznanie. Co ciekawe, Fundim jest zarówno ktoś, kto nauczył się „fachu” od ojca, czy dziadka i przez lata posiadł ogromne doświadczenie, ale także coraz częściej człowiek młody, który zdobył zawód kończąc szkołę zawodową. Fundim może być też ktoś, kto posiada jakieś narzędzie lub narzędzia i umie z nich korzystać.

Kenijska młodzież może uczyć się przydatnych zawodów (murarz, dekarz, hydraulik, elektryk, glazurnik, spawacz itd.) w szkole średniej o danym profilu, ale z powodu wysokich opłat dostęp do edukacji również na tym poziomie jest bardzo trudny. Wielu młodych mężczyzn zabiega, żeby uczęszczać do szkoły zawodowej i często całe rodziny płacą ogromną cenę za możliwość nauki – nie rzadko jest to cena głodu, bowiem doskonale zdają sobie sprawę, że zdobycie zawodu jest dla nich ogromną szansą. W Kenii dobre narzędzia są bardzo drogie i w sytuacji, kiedy brakuje pieniędzy na „chleb codzienny”, nikt nie myśli, a nawet nie marzy, o kupnie narzędzi. Niejednokrotnie, spotkałem się tam z sytuacją, że ludzie chodzą do sąsiadów, żeby pożyczyć zwykły nóż lub inną rzecz powszechnego użytku, aby przygotować posiłek, to pokazuje jak wielka jest tam bieda. Chcąc odpowiedzieć na oczekiwania tych wszystkich, którzy radzą nam, że lepiej „dać wędkę niż rybę” (swoją drogą, widziałem ludzi tak osłabionych, że nie byliby w stanie „utrzymać” owej wędki, ale to opowieść na inną okazję) postanowiliśmy wyposażyć wioskę w pokaźny zestaw narzędzi. Nie ukrywam, że liczę bardzo na aktywizację i kreatywność naszych podopiecznych i dzisiaj już wiem, że się nie zawiodę.

Tak jak wspomniałem, narzędzia w Kenii to duży wydatek, dla tak młodej Fundacji jak nasza decyzja – nakarmić dzieci, czy kupić narzędzia – była oczywista. Dopiero dzięki uprzejmości Ewy Kazanowskiej i Macieja Winnika właścicieli firmy Made in Terior Sp. z o.o. z siedzibą w Konstancinie-Jeziornej mogliśmy zrealizować mój autorski pomysł wyposażenia wioski w narzędzia. Nasi darczyńcy okazali się tak hojni, że udało się skompletować dwa podobne zestawy. Decyzję o wyborze narzędzi pozostawiliśmy naszym zaufanym koordynatorom (oczywiście służyłem im pomocą). Zestawy owe są prawie identyczne, ale z powodów oszczędnościowych kupiliśmy tylko jedną wiertarkę. Założenie jest takie, że wszyscy mieszkańcy wioski Mwabungu mogą pożyczać i użytkować za darmo wszystkie kupione przez nas narzędzia. Wiertarkę powierzyliśmy Salmonowi (znacie go już, gdyż to właśnie on organizuje kino), Salmon jest jednym z nielicznych (może jedynym) w wiosce, który posiada wyższe techniczne wykształcenie. Wiertarkę udało nam się kupić stosunkowo łatwo, duży problem mieliśmy ze znalezieniem wierteł. Po powrocie do kraju zaczęliśmy poszukiwać osoby, które niebawem wybierają się do Kenii, do hotelu w okolicach „naszej” wioski aby dostarczyły potrzebny zestaw wierteł (do drewna, metalu i betonu). Jak już wspominałem, ja i moja żona, mamy szczęście do ludzi, toteż dość szybko znaleźliśmy przychylnego i uczynnego człowieka, Dawida Jasińskiego, który za własne pieniądze kupił, zawiózł do Kenii i podarował naszemu koordynatorowi bardzo duży i profesjonalny zestaw wierteł.

Nasi kenijscy przyjaciele potrafią się cieszyć i być wdzięczni jak nikt inny, dlatego też jeszcze raz, w swoim własnym, ale przede wszystkim w ich imieniu składamy serdeczne dziękowania dla:

  • Ewy Kazanowskiej,
  • Macieja Winnika,
  • Dawida Jasińskiego.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy