Menu
2017-11-22

Kobieta ...

Ilustracją do mojego dzisiejszego tekstu są zdjęcia 20 letniej Mwanashy, matki Madzi i Hamisiego, kobiety, którą szanuję i podziwiam. Zresztą podziwiam i szanuję je wszystkie - są niezwykle pracowite, wytrwałe i mądre.

Pierwsze w wiosce wstają kobiety, dla nich dzień zaczyna się grubo przed świtem, ich obowiązkiem bowiem jest przyniesienie wody na cały dzień. Od rana są świeże i roześmiane, rozpalają ogniska grzeją wodę, myją z niezwykłą wprawą swoje dzieci, przygotowują śniadanie, a następnie piorą. Pranie jest dla kenijskiej kobiety czynnością codzienną. Mwanasha kilka razy dziennie zamiata obejście swojego walącego się domu. W międzyczasie cerują lub szyją w rękach sukienki dla siebie i przerabiają mundurki szkolne - tak, aby jak najdłużej służyły. Kiedy jest krucho z jedzeniem gotują wspólnie pod wielkim drzewem i najpierw karmią dzieci. Tak jak my wszystkie, rozmawiają o fryzurach, paznokciach, które farbują naturalnym barwnikiem, ich bolączką są bardzo problematyczne afro-włosy (to temat na osobny tekst), dyskutują o przepisach, a odkąd mają radio na korbkę, które przeleżało niechciane w naszym schowku 10 lat, słuchają też z pasją radia. Są niezwykle barwne w tych swoich kangach, niektóre z dziećmi przytroczonymi do pleców, z wiadrami lub wielką wiązką drewna na opał na głowie.

Po wodę chodzi się dwa razy dziennie, przed świtem i tuż przed zmierzchem. Pompowanie wody to żmudna i wcale nie łatwa praca, ale dla nich nie jest to zwykła czynność gospodarska, to pewnego rodzaju rytuał, okazja do spotkań, bo kobiety w Mwabungu, jak my wszystkie, muszą wszystko o wszystkich wiedzieć i porozmawiać o każdym z osobna. Życie codzienne w wiosce to przepiękny spektakl, bo i aktorzy przepiękni w nim grają, szkoda tylko, że czasami głód zagląda im w oczy...

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy