Menu
2017-07-07

Kikoneni - motherland of my wife, czyli rodzinna wioska Mwanashy

Od dłuższego czasu miałam w planach opowiedzieć Wam trochę o kobietach z Mwabungu, o ich strojach, o tym jak dbają o higienę i urodę, o wiosce Kikoneni i rodzinie Mwanashy, a także o wielu innych aspektach życia, którego my nie potrafimy sobie wyobrazić. Ale ostatnio bardzo dużo się działo w „naszym” zakątku Afryki. Zmagaliśmy się z chorym okiem Hamisiego, walczyliśmy o nogę Soshy, mierzyliśmy się z głodem po porze deszczowej, poświęcaliśmy też sporo czasu na opowiadanie o tym, co robimy – podejmując regularną współpracę z radiem Polski.FM i nie tylko. Te ostatnie działania są równie potrzebne i ważne, tak jak pomoc w Mwabungu, bo dają szansę na to, że jakiś człowiek o dobrym sercu, słysząc o naszym zakątku w Afryce, wesprze działania Fundacji. Bez Waszej pomocy możemy naprawdę niewiele.

Korzystając więc z chwili spokoju, mając nadzieję, że jutrzejszy ranek przyniesie znowu same dobre wiadomości przedstawię Wam dzisiaj relację z wyprawy naszego przyjaciela z rodziną do Kikoneni.

Kikoneni to mała wioska położona w głębi lądu (ok. 48 km od Mwabungu), to właśnie tam 11 lat temu nasz przyjaciel znalazł swoją żonę Mwanashę (a właściwie Mwanaszkę, gdyż miała wówczas dopiero 9 lat). Ci z Was, którzy regularnie czytają moje pogwarki wiedzą, że za żonę w Kenii trzeba zapłacić i jest to sprawa honoru przyszłego męża, wiedzą też, że 20 letnia dzisiaj Mwanasha i jej, o 19 lat starszy mąż, są bardzo dobrym, wspierającym się i kochającym małżeństwem. Przeszli razem bardzo długą drogę i myślę, że historia ich życia i miłości to dobry temat na książkę.

Ale wróćmy do wyprawy – dzisiaj, inaczej niż 11 lat temu, drogę do Kikoneni nasi przyjaciele pokonują matatu, czyli miejscowym minibusem. Pieszo trzeba dojść tylko ostatnie dwa kilometry. Odwiedzają rodzinę Mwanaszy jedynie na kilka godzin, nie ma bowiem gdzie przenocować, a i wody tutaj brakuje. Do studni trzeba iść bardzo daleko, zresztą od długiego czasu woda z owej studni nadaje się tylko do celów gospodarczych, bowiem po wypiciu wszyscy dostają Mombasa Express - jak mawiają tutaj o biegunce, która w Afryce często zabiera życie. Wodę zdatną do picie, w charakterystycznych żółtych baniakach, kupują od zaradnego sąsiada, który dorobił się własnego środka transportu i może przywozić wodę z daleka.

W niewielkim dwuizbowym domu z gliny, patyków, kamieni oraz krowiego łajna mieszka owdowiała matka Halma, starsza siostra Mwanaszy – Mwanajuma, która jeszcze nie znalazła chętnego do ożenku, młodsza siostra – Mwashabani (obecnie w 9 miesiącu ciąży) z mężem i trzyletnim synkiem Kassimem, brat stanu wolnego Hamad, oraz brat Rahjabu z żoną i trójką dzieci. Jeśli dobrze policzyłam w sumie w dwóch ciasnych izbach mieszka 12 osób. Do niedawna mieszkała z nimi starowinka babcia, która zmarła pod koniec kwietnia br., marząc o łóżku z materacem. W Kikoneni jest biednie i ciasno, ale jest dużo miłości i nadzieja, że wkrótce brat z żoną i trójka dzieci wyprowadzi się do swojego domu, który z mozołem buduje już od dawna.

Kikoneni to bardzo ważne miejsce dla naszych przyjaciół, Mohcio często mówi „to jest ojczyzna mojej żony – motherland”. Tam też, w ziemi matki, pochowana jest Mesalimu, pierwsza córka Mwanashy i Mohcia, która zmarła nagle, w dniu swoich szóstych urodzin, w 2013 roku, pozostawiając po sobie do dziś tęsknotę i nieopisane cierpienie – odnajdźcie artykuł z 18 kwietnia br. pt.: Jak Chopin trafił pod kenijską strzechę. Pewnie nigdy nie uda nam się do końca zrozumieć afrykańskiej duszy naszych przyjaciół, ale każdego dnia coraz pełniej widzę i rozumiem, co determinuje i najpiękniej opisuje nasze człowieczeństwo. Uczę się od nich całkiem nowego alfabetu wartości, oraz tego, że nie trzeba mieć, aby być...

A dzisiejsze zdjęcia przedstawiają rodzinę Mwanaszy mieszkająca we wspomnianym Kikoneni. Pozują trochę onieśmieleni i zawstydzeni, wiedząc (choć nie do końca rozumiejąc jak to jest możliwe), że ich zdjęcia obejrzą biali ludzie na drugiej półkuli. Zdjęcie babci starowinki pochodzi z „archiwum” naszego przyjaciela.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy