W proszeniu o pomoc jest jednak więcej siły niż słabości
Dzisiejszy tekst jest dla mnie ogromnym wyzwaniem, wymaga ode mnie dużo śmiałości i samozaparcia, bo o ile całkiem łatwo przychodzi mi opowiadanie Wam historii prosto z kenijskiej wioski, to jednak bardzo trudno jest mi poprosić Was wprost o wsparcie mojej Fundacji. Jednak zebrałam się na odwagę, bo szczerze wierzę w to, co robię. Odrzuciłam wstyd i zakłopotanie, bo wiem, że są wśród Was ludzie, którzy bardzo kibicują naszym podopiecznym z Mwabungu, są nam życzliwi i trzymają kciuki za naszą Fundację. Zatem:
- jeśli podoba Ci się to, co zrobiliśmy do tej pory, lub to , co planujemy zrobić,
- jeśli chcesz dać szansę w sięganiu po marzenia dzieciakom w kenijskiej wiosce,
- jeśli chcesz pomóc… bo leży to w twojej naturze…,
wpłać na konto fundacji chociaż 10 złotych, albo dowolna kwotę, na jaka Cię stać.
Dzisiaj zrozumiałam, że prosić o pomoc, to nie wstyd, że jest w tym więcej siły niż słabości.
Jednocześnie dziękuję za udzielone już wsparcie:
Wioletcie Jarmickiej, Markowi Miśko, Izie Wileńskiej – Wdowiak, Grześkowi Stępniowi, Robertowi Kowalskiemu.
Mojemu mężowi Robertowi Wł. Bauerowi za pomoc i wsparcie, a koleżance Ma Jakim dziękuję za dzisiejszą rozmowę, którą mnie przekonała do napisania tego tekstu.
Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.