Menu
2017-06-16

O tym jak szczęście z cierpieniem, a radość ze smutkiem zamieniają się na role...

Kenia to kraj wielu skrajności i kontrastów... oczywiście jest to prawda, ale jednocześnie wyświechtany slogan, który powtarzają na temat Afryki wszyscy dookoła.

Ja dzisiaj odniosę się do skrajności uczuć i emocji jakie jest mi dane przeżywać w związku z moją nieprzerwaną fascynacją owym miejscem.

Jeszcze dwa dni temu nie posiadałam się z radości, że udało nam się zrealizować z pomocą naszego przyjaciela i Waszym wsparciem finansowym, projekt dotyczący Międzynarodowego Dnia Dziecka Afykańskiego. Próbowałam podzielić się choć małym kawałkiem tej radości, wręcz euforii, jaka zapanowała w wiosce, pisząc dwa teksty i pokazując zdjęcia. Kiedy zobaczyłam reakcję dzieciaków, kiedy posłuchałam przepełnionej szczęściem, a nawet dumą relacji Mohcia, wzruszyłam się i sama cieszyłam jak dziecko. Po raz kolejny nie mogłam uwierzyć, że tak wielka radość, euforia i nadzieja mogą kosztować tak niewiele. Byłam ze wszech miar dumna z naszego przyjaciela, który wywiązał się z zadania celująco i do tego wykazał się talentem reporterskim.

I nagle dzisiaj bardzo zła wiadomość: jeden z bliskich nam ludzi przebił sobie stopę gałęzią toksycznej rośliny. Dwa dni próbował walczyć z ogromnym bólem i niebezpieczną raną sam, nie pisał, o nic nie prosił, ale gdy stopa zaczęła przypominać banię wypełnioną ropą, gdy zaczęła robić się coraz ciemniejsza, a ból i gorączka odbierały mu resztki świadomości, wysłał tylko przerażające zdjęcie i napisał: "jest ze mną bardzo źle, nie mam siły rozmawiać". Zdjęcie prawie gnijącej stopy nie wymagało komentarza...

Radość i nadzieja z wczoraj, bardzo szybko ustąpiły miejsca bezsilności, przerażeniu i wściekłości. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej poczułam, że musimy działać natychmiast, że nie mamy czasu..., ale co zrobić? Komu przesłać pieniądze, kiedy on jest bez kontaktu? Ile? Jak dostarczyć do lekarza półprzytomnego Soshę, skoro z wioski Biga do najbliższej przejezdnej drogi jest dobre 20 minut marszu?

Nie chcę trzymać Was w napięciu, więc napiszę, że chyba (?) wszystko będzie dobrze, udało się zadziałać.

Jutro opowiem dalszą część historii, mam nadzieję z happy endem, o tym jak w kraju, gdzie państwo porzuciło obywateli, ludzie wzajemnie starają się stworzyć namiastkę ubezpieczenia społecznego - dziś ja oddam tobie ostatnie pieniądze, pokwitowane podpisem na skrawku papieru, jutro ty pomożesz mnie albo mojej rodzinie. Ale w tej historii wekslem i tak jest honor i solidarność...

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy